Autor dzieła:
Miejsce:
Epoka:
Koniec lat 70. osiemnastego stulecia to czas, kiedy rozpoczęła się przemysłowa historia Chorzowa. Wtedy to ksiądz Ludwik Bojarski, prepozyt parafii katolickiej znajdującej się na terenach przyszłego miasta, odkrył złoża węgla, jak też rozpoczął jego wydobycie. Już w latach 90. działało kilka ośrodków zajmujących się pozyskiwaniem tej wykorzystywanej jako paliwo skały. Więcej – zaczął rozwijać się także przemysł metalurgiczny. W 1799 roku dyrektor Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu, Friedrich Wilhelm von Reden, nadaje miejscowości nazwę Könnigshütte, czyli Królewska Huta, która funkcjonowała praktycznie do lat 30. dwudziestego wieku. Dzisiejszy Chorzów stał się na kilka dziesięcioleci jednym z najważniejszych ośrodków przemysłowych nie tylko Górnego Śląska, ale i całych Prus. Następnie zaś, po 1871 roku, rządzonej przez Ottona von Bismarcka Rzeszy Niemieckiej.
Krótko po stworzeniu narodowego państwa niemieckiego do Könnigshütte przybył Adolf von Menzel, mieszkający w Berlinie, urodzony we Wrocławiu, w 1815 roku, malarz, rysownik i ilustrator o ugruntowanej renomie jednego z najważniejszych artystów nurtu realizmu. Jego celem było stworzenie studiów rysunkowych na potrzeby potężnych rozmiarów płótna, finalnie mierzącego 153 x 253 centymetry, obrazującego pracę w hucie żelaza. Kilkutygodniowe obserwacje zaowocowały ponad setką szkiców, następnie zaś ukończonym w 1875 roku obrazem Walcownia żelaza, jednym z dzieł, które najlepiej oddają istotę procesu industrializacji zarówno Rzeszy Niemieckiej, jak i całej Europy.
Obraz przedstawia wnętrze hali fabrycznej, w której pracują dziesiątki, jeśli nie setki osób. Tłum ludzi wykonujących różne czynności, ogromne, przestrzenne wnętrze, jak też spora liczba potężnych maszyn i przemysłowych struktur sprawiają, że w pierwszej chwili odnosi się wrażenie chaosu, nieuporządkowania. Fabryczna hala i zgromadzeni w niej ludzie zdają się kojarzyć z pszczołami w ulu. Energia oraz dynamika sceny potęgowana jest kontrastową tonacją dzieła. Generalnie hala jest ciemna, niemniej jednak wiele jej części jest silnie rozświetlonych światłem rozgrzanego do białości żelaza, obrabianego w kilku rozstawionych we wnętrzu maszynach.
Uważniejszy ogląd dzieła powala stwierdzić, że zostało ono zakomponowane w sposób przemyślany. Pozorny chaos, jak też mnogość postaci, doskonale oddają dynamikę pracy w walcowni, podkreślają wysiłek, jaki trzeba włożyć w obróbkę żelaza, jak też – symbolicznie – ukazują skalę rozwoju przemysłu w II połowie dziewiętnastego stulecia, który to przemysł definiował przecież siłę poszczególnych państw, wpływał na stosunki społeczne oraz ekonomiczne, czy też po prostu był motorem rozwoju cywilizacyjnego. Nie zmienia to jednak faktu, że artysta wyznaczył na obrazie trzy nadrzędne strefy, w obrębie których skupił się na detalach, doskonale zaznajamiających widza z realiami pracy w walcowni.
Centralna partia obrazu zdominowana jest przez światło iskrzącego, żelaznego wałka, przy którym pracuje pięciu, operujących trzema potężnymi szczypcami oraz dyszlem, mężczyzn. Dwóch z nich podciąga do niego kawałek żelaza. Leży on na dyszlu, który jest przez nich równomiernie podnoszony. Dwóch robotników operuje szczypcami, aby bez szkody przenieść obrabiany materiał na właściwą pozycję, do walca. Z drugiej jego strony, zdecydowanie słabiej widoczni, w znacznej mierze zasłonięci maszyną, znajdują się inni mężczyźni, czekający na odbiór przewalcowanego żelaza i przekazanie go do dalszych niezbędnych prac. Wspomnieć jeszcze należy o ostatnim z trzech robotników operujących szczypcami. Znajduje się on na pierwszym planie, nie jest bezpośrednio zaangażowany w przenoszenie żelaza. Stojąc przy rozłożonych na ziemi narzędziach hutniczych, trzymając lekko rozwarte i zwrócone w stronę ziemi szczypce zdaje się asekurować pozostałych, czuwać nad procesem i w razie potrzeby dołączyć do działań pozostałych pracowników.
Po prawej, na pierwszym planie, w dolnym rogu obrazu, przedstawiona została zupełnie inna scena, mianowicie przerwa w pracy, wykorzystywana na posiłek. Dwóch zmęczonych robotników przysiadło na skraju jednej z maszyn. Ukazany bardziej w głębi, starszy, siedzi, przygarbiony, z opuszczonymi ramionami, drugi łapczywie zjada rybę, która została przyniesiona w koszu przez znajdującą się przed nimi dziewczynę. Ta, pochylona nad koszem pełnym jedzenia, jako jedyna z wszystkich postaci ukazanych na obrazie, nawiązuje bezpośredni kontakt wzrokowy z widzem.
W lewej części obrazu dostrzec z kolei można mężczyzn, którzy zakończyli już swoją zmianę i szykują się do powrotu do domu. Większość z nich czyści i obmywa ciała z potu i brudu. Na pierwszym planie jeden z robotników, kierując się lekko w stronę widza, ciągnie z trudem wypełniony czymś ciężkim wózek. W oddali dostrzec również można postać elegancko ubranego mężczyzny w kapeluszu, przechadzającego się wśród robotników i maszyn. Jest to zapewne główny inżynier albo dyrektor nadzorujący pracę.
Z dzisiejszego punktu widzenia szczególnym walorem obrazu jest jego realizm. Dostrzec na nim można wiele szczegółów pokazujących, jak ciężkie były warunki pracy w zakładach przemysłowych XIX stulecia, jak wiele niebezpieczeństw czekało na robotników, którzy przecież nie mieli zagwarantowanych żadnych szczególnych praw pracowniczych, ani też na przykład emerytury czy prawa do odszkodowań z racji ewentualnych wypadków. Robotnicy ubrani są bez mała nonszalancko, trudno mówić w ich przypadku o jakichś szczególnych strojach ochronnych. Pracują w zasadzie boso, większość w drewnianych, odkrytych chodakach, mają luźno nałożone koszule z podwiniętymi rękawami, przed ogniem, żarem i iskrami chronią ich tylko nie zakrywające szczelnie ciała skórzane fartuchy i skromne, proste kapelusze. Z dzisiejszego punktu widzenia sama organizacja pracy też wydaje się dziwna. Przerwa i posiłek mają miejsce w hali produkcyjnej, dla pracujących brakuje odrębnej przestrzeni do wypoczynku. Także ci, którzy kończą zmianę, muszą szykować się do wyjścia wśród pracujących kolegów, nie mają wydzielonej i specjalnie przystosowanej sali, w której mogliby się wykąpać czy przebrać. Tego rodzaju detale pozwalają wyrobić sobie pojęcie o tym, jak bardzo ciężką pracą i w jak ciężkich warunkach dokonywał się postęp cywilizacyjny w Europie, z którego to postępu korzystamy dziś każdego dnia.
Kamil Kopania