Portret Ireny Krzywickiej

Epoka:

Audiodeskrypcja dzieła

Fotografia: Portret Ireny Krzywickiej

Stanisław Ignacy Witkiewicz, pseudonim artystyczny Witkacy, tworzył w epoce dwudziestolecia międzywojennego. Był filozofem, pisarzem, fotografem, teoretykiem i krytykiem sztuki, dramaturgiem i malarzem.

W czasie kiedy rozwijała się jego wrażliwość artystyczna w XX wieku eksplodowały nowatorskie nurty w sztuce europejskiej. Kubizm „rozmontował” tradycyjne rozumienie przestrzeni; futuryzm fascynował się nowoczesną cywilizacją techniczną, porzucając naturę oraz historię; ekspresjonizm negował obiektywizm i klasyczne piękno na rzecz fantazji, intensywności emocji i subiektywnego widzenia.

Pierwszym manifestem przemian w sztuce polskiej były Wystawy Niezależnych w Krakowie w 1912 i 1913 roku. Następne lata to coraz intensywniejsze przyjmowanie założeń antynaturalistycznych, skupiających się na podstawowych zagadnieniach budowy dzieła sztuki, jak kompozycja, forma, barwa, stosunki przestrzenne. Powstały dwa ośrodki formacji artystycznych: warszawski i krakowski. Artyści krakowscy zawiązali grupę Ekspresjonistów Polskich, od 1918 roku Formistów Polskich. Rok później mieli w Warszawie pierwszą wystawę. Byli wśród nich m. in.: Andrzej i Zbigniew Pronaszkowie, Tytus Czyżewski, Leon Chwistek

oraz Stanisław Ignacy Witkiewicz. Formiści uprawiali malarstwo i rzeźbę uwolnione od konieczności naśladowania natury. Ich dzieła charakteryzowały: wyraźny rytm i konstrukcja, swoboda form wyobrażonych, niezwykłe zestawienia barwne. Każdy z nich rozwinął indywidualny styl. Wywarli duży wpływ na polską sztukę poprzez liczne publikacje na temat zagadnień sztuki europejskiej XX wieku. Dla Polski był to czas przełomowy ze względu na odzyskanie w 1918 roku bytu państwowego. Również sztuka polska narodziła się na nowo. Nieobciążona zadaniami walki o niepodległość, chciała odnowić się jako część europejskich działań artystycznych, z własnym specyficznym, narodowym wkładem do wspólnego dzieła europejskiej kultury.

Stanisław Ignacy Witkiewicz urodził się w Warszawie w 1885 roku. Jego ojcem był Stanisław Witkiewicz herbu Nieczuja, ceniony pisarz, malarz, architekt, twórca stylu zakopiańskiego, a matką Maria z Pietrzkiewiczów, nauczycielka muzyki. Kiedy Stanisław Ignacy miał 5 lat, rodzina – ze względu na chorobę ojca przeprowadziła się do Zakopanego, gdzie matka Stasia otworzyła pensjonat. Jego matką chrzestną była słynna aktorka Helena Modrzejewska, a chrzestnym ojcem Jan Krzeptowski, czyli popularny zakopiański bajarz Sabała. Chłopiec dorastał w domu pełnym sztuki, literatury, muzyki, filozofii, gdzie na co dzień gościli artyści, naukowcy, myśliciele. Często też bywał ich uczniem, ponieważ Witkiewicz senior obawiając się, że szkoła zniszczy indywidualność syna, zapewniał mu wykształcenie domowe na najlepszym poziomie. Stanisław Ignacy rozwijał swój obiecujący potencjał intelektualny: językowy, abstrakcyjne myślenie oraz bujną, wrażliwą wyobraźnię i talent plastyczny. Już w tych wczesnych latach, w rodzinnym domu, zostały rozbudzone te aspekty jego osobowości i te tematy, które później staną się treścią jego wszechstronnej twórczości: filozoficznej, pisarskiej, dramaturgicznej, wreszcie plastycznej, rysunkowej, malarskiej, fotograficznej. Jako nastolatek pisał dramaty i prace filozoficzne, zajmował się malarstwem i fotografią. Maturę zdał eksternistycznie w 1903 roku we Lwowie. Po maturze odbył podróże do Monachium i Włoch, gdzie zwiedzał galerie i malował, a jako dwudziestolatek zapisał się do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, wbrew woli ojca, który nie cenił tej uczelni, tak jak poprzednio nie akceptował nauczania w trybie szkolnym. Stanisława Ignacego inspirowała m. in. twórczość żyjącego w Krakowie Stanisława Wyspiańskiego. W roku 1905 pod wpływem lektury amerykańskiego malarza Jamesa McNeilla  Whistlera związanego z wczesną fazą impresjonizmu oraz zafascynowanego grafiką japońską, Stanisław junior poddaje w wątpliwość implementowany mu przez ojca naturalizm. Stan ten pogłębia się po jego udziale w retrospektywnej wystawie malarstwa Gauguine'a, na którą udał się do Wiednia w roku 1907 oraz jego pobyt w Paryżu w roku 1908, gdzie zapoznawał się z najnowszymi europejskimi prądami w sztuce. W 1911 roku w Lovranie na półwyspie Istria w Austro-Węgrzech [obecnie Chorwacja}, odwiedził przebywającego tam na leczeniu ojca, we Francji malarza Władysława Ślewińskiego, a w Londynie swego przyjaciela Bronisława Malinowskiego. Jego prace

Wysyłane do ojca oraz prowadzona z nim korespondencja z tego okresu, ukazują zerwanie pępowiny z wpajaną mu przez Stanisława seniora naturalistyczną, apodyktyczną ortodoksją. Zapowiadają upodobanie juniora do nowego malarstwa nienaturalistycznego, malowania portretów i autoportretów o silnym przekazie emocjonalnym, a także do rysowania węglem czy pastelem dziwacznych, nierealnych stworów. Swoją niezależność podkreśla również w liście do ojca z roku 1913, w którym po odbytych w Zakopanem sesjach psychoanalizy pod kierunkiem doktora Karola de Beaurain, po raz pierwszy użył wymyślonego pseudonimu artystycznego Witkacy.

W 1914 roku Witkacy przeżywa załamanie nerwowe po samobójczej śmierci narzeczonej Jadwigi Janczewskiej. Znajoma narzeczonych Helena Duninówna w swej książce "Ci, których znałam" tak wspominała ten związek. "Wielokrotnie obijały mi się o uszy rozmowy (…), z których dowiadywałam się, że ‘ten piękny Witkiewicz', mając naturalnie wielki wpływ na swoją narzeczoną, z młodziutkiej, wesołej, niefrasobliwej dziewczyny – urabia jakiś zgorzkniały, posępny i zniechęcony typ istoty wykolejonej i rozczarowanej. Pani Witkiewiczowa podobno bardzo się gniewa, że Staś zatruwa ją swym pesymizmem, że mówi o życiu jako o nędznej i głupiej farsie lub dramacie, twierdząc, że właściwie każdy człowiek o głębokiej duszy, doszedłszy do pełnego pojęcia i zrozumienia życia – powinien skończyć samobójstwem. Śmierć… oto jedyny, cudowny balsam, lek na wszystko, ucieczka od tego, co tu, na świecie nęka, dławi, udręcza (…)".  Witkacy dręczony wyrzutami sumienia wzbudzanymi przez "demona" narzeczonej, co odzwierciedlało się w jego obrazach z tego okresu, korzysta wówczas z propozycji przyjaciela, etnografa Bronisława Malinowskiego, który chcąc mu pomóc w tym trudnym czasie, proponuje mu wspólną wyprawę badawczą na Nową Gwineę w roli rysownika i fotografa. Kiedy Witkacy podczas pobytu w Australii dowiaduje się o wybuchu I Wojny Światowej postanawia wrócić i zaciągnąć się do rosyjskiego wojska. W Petersburgu dociera do niego smutna wiadomość o śmierci ojca. W międzyczasie pracuje twórczo, odkrywając rosyjską awangardę. W 1916 roku zostaje ranny w bitwie pod Witonierzem. Zły stan zdrowia nie pozwala mu na powrót na front. Zwolniony z wojska zdołał wcześniej poznać „wielki rosyjski dekadentyzm” z pijactwem i orgiami, następnie poznaje „twarz” rewolucji październikowej, co ma ogromny wpływ na jego skrajnie pesymistyczne poglądy o wrogości istnienia i tragicznym przebiegu dziejów. Wyrywając się z ogarniętej rewolucją Rosji w 1918 roku wraca do Polski do Zakopanego, przywożąc swoje dzieła oraz zapis swoich poglądów na sztukę: „Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia”, które drukiem ukazują się w roku 1919. Zawarł tam ideę Czystej Formy, zdolnej pobudzać u odbiorcy „uczucie metafizyczne”, czyli poczucie absolutnej indywidualności, odrębności i wyjątkowości swojego bytu oraz poczucie kontaktu z tajemnicą. Sens ludzkiego życia tkwi w przeżywaniu „uczucia metafizycznego”, a wywołać je mogą: religia, filozofia i sztuka – ta ostatnia przy pomocy Czystej Formy. Aby pobudzić widza i wstrząsnąć nim, dzieło stworzone według zasad Czystej Formy odrzuca realizm, logikę, zasady, stosuje zaś deformację, chaos, dziwność. Sam Witkacy stwierdził: „chodzi mi o fantastyczność bez żadnego ładu i składu”.

Kompozycje i portrety Witkacego przywiezione z Rosji, otworzyły mu drzwi do artystycznego ugrupowania formistów i regularnie brał z nimi udział w wystawach. Na jego obrazach z tego okresu występują kompozycje kłębiących się fantasmagorycznych postaci i niezidentyfikowanych form o charakterystycznych, „gryzących się”, drażniących zestawieniach kolorów. Twarze z jego portretów przyciągają siłą wyrazu, a ich tła wywołują niepokój.

Stopniowo Witkacy tracił wiarę w skuteczność zabiegów artystycznych. Zaczął sądzić, że dawniej sztuka potrafiła wyrażać „czystą formę”, a widz odbierać ją. I że

w XX wieku pod wpływem techniki, pośpiechu i kultury masowej człowiek coraz bardziej traci zdolność głębokiego przeżywania, a tym samym bezpośredniego odbioru sztuki. W 1925 roku rozpadł się jego związek małżeński z Jadwigą z Unrugów, wnuczką Juliusza Kossaka, która biorąc z nim ślub dwa lata wcześniej, zdecydowała się przyjąć dwa jego bezwzględne warunki: 1. Dzieci nie wchodzą w rachubę, 2. Przyszły mąż zastrzega sobie prawo do swobody. I z tej swobody korzystał. Jego romanse i zdrady, nadużywanie trunków oraz ataki zazdrości, małżeństwo, które biorąc ślub uznał za „definitywne zakorkowanie życia”,  odkryło mu własną niekonsekwencję. Po rozstaniu z Jadwigą, jak wynika z prowadzonej z nią częstej korespondencji, zachowała się między nimi przyjaźń i więź uczuciowa. Również w roku 1925 namalował swój ostatni obraz olejny, autoportret

z podpisem „Ostatni papieros skazańca” oraz założył Firmę Portretową „S. I. Witkiewicz”, w której rysował portrety na zamówienie. Nie tylko ironiczna nazwa miała pokazać, że dystansuje się od tworzenia sztuki. W podobnym duchu powstał Regulamin Firmy Portretowej, inwentaryzujący rodzaje portretów, które Witkacy nazywał „wytworami”. Sam tak je przedstawiał.

„Portrety moje są w pięciu gatunkach:

  • Typ A – najbardziej wylizany i najdroższy.
  • Typ B – charakterystyczny. Pewne „uproszczenia”, podkreślenia cech, robota mniej wylizana.
  • Typ C – zbliżony do Czystej Formy, czyli z punktu widzenia krytyków i laików karykatura i deformacja. Wykonana przy użyciu C2H5OH i narkotyków szlachetnych.
  • Typ D – to samo bez użycia C2H5OH i narkotyków.
  • Typ E – intuicyjnie osiągnięty wynik typu A i B, bez kopiowania natury jako takiej, tzn. inne środki ujęcia formy.”

Witkacy w swej pracy eksperymentował z tworzeniem pod wpływem alkoholu i narkotyków m.in. pejotlu, morfiny i eteru. Na obrazach notował typ dzieła i środki przyjęte w trakcie pracy twórczej. Choć „produkcję portretową” kontynuował jedynie ze względów finansowych, to właśnie te kilkanaście tysięcy portretów po latach wciąż wzbudza ogromne uznanie. Krytycy sztuki zwracają uwagę na niepowtarzalny witkacowski styl, w którym stworzył galerię zróżnicowanych typów ludzkich, tak samo fizjonomicznych, jak psychicznych. Nieraz malował tę samą osobę kilku-, a nawet wielokrotnie, za każdym razem pokazując ją inaczej. Czasami dochodził prawie do granicy abstrakcji, choć wciąż jej nie przekraczał i portret nadal pozostawał portretem z całym swoim skojarzeniowym ładunkiem. 

Namalował w ten sposób Juliana Tuwima, Marię Pawlikowską-Jasnorzewską i dziesiątki innych mniej lub bardziej znanych oraz obcych osób, w tym także dzieci. Nie przyjmował jednak każdej prośby, stwierdzając w odmowie: „nie widzę powodu”. Wśród sportretowanych przez niego kobiet była Irena Krzywicka, której wizerunek rysował jesienią 1928 roku, jak sama pisze, pięć razy. Piątego nie skończył, przerwał seans, bo zrobiła jakąś uwagę. A przecież motto Regulaminu Firmy Portretowej brzmiało: „Klient musi być zadowolony. Nieporozumienia wykluczone.”. I dalej „regulamin” mówił: „Wykluczona absolutnie jest wszelka krytyka ze strony klienta. Portret może się klientowi nie podobać, ale firma nie może dopuścić do najskromniejszych nawet uwag, bez swego specjalnego upoważnienia. Gdyby firma pozwoliła sobie na ten luksus: wysłuchiwania zdań klientów, musiałaby już dawno zwariować”.

Szczęśliwie przy tworzeniu czterech poprzednich portretów modelka się nie wypowiadała, zostały więc ukończone i dziś znajdują się w zbiorach Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Mamy zatem cztery portrety jednego artysty, przedstawiające tę samą kobietę, wykonane jednakową techniką: pastelem, w bardzo zbliżonym czasie, znajdujące się w tym samym muzeum i noszące ten sam tytuł: „Portret Ireny Krzywickiej”. Odróżnia je pewien szczegół: na każdym znajduje się dopisek z objaśnieniem co do typu regulaminowego. I tak interesujący nas portret Krzywickiej został podpisany: T. D Cof + N Pi 5 m, co rozszyfrowujemy jako: Typ D karykatura i deformacja bez narkotyków, kofeina (kawa), nie piłem 5 miesięcy.

Kim była Irena Krzywicka? Kiedy Witkacy malował ją w Warszawie, była niespełna trzydziestoletnią dziennikarką o zdecydowanych feministycznych przekonaniach, a rok 1928 określiła jako najszczęśliwszy w swoim życiu. „Wszystkie szczęścia zwaliły się na mnie od razu: miałam zachwycające dziecko, Jerzy [mąż] zaczął doskonale zarabiać, ja pisałam i stawałam się znana i zakochałam się śmiertelnie”. Zakochała się i nawiązała długoletni romans z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, poetą, pisarzem, publicystą i wybitnym tłumaczem literatury francuskiej. To Boy przedstawił jej Witkacego i zamówił u niego portrety.

Ten, który tu omawiamy, jak wszystkie stworzone w Firmie Portretowej, został wykonany techniką pastelową na szarobrązowym papierze. Pastele są to kredki – dość grube pałeczki substancji barwiącej bez oprawy, co pozwala używać nie tylko ich końcówek, ale także bocznych powierzchni i dzięki temu uzyskiwać efekty rysunkowe i malarskie, równie łatwo tworzyć linie, jak plamy. Dlatego wymiennie używa się pojęć: rysowanie pastelami, malowanie pastelami. Ze względu na to, że mamy tu do czynienia z techniką barwną, prace wykonane pastelami zaliczamy do malarstwa lub kolorowej ilustracji.

Portret przedstawia twarz Ireny Krzywickiej zwróconą półprofilem w prawo. Jest to twarz szczupła, o ogromnych ciemnobrązowych oczach spoglądających w dal spod szerokich, krzaczastych czarnych brwi. Na czoło dosyć głęboko nasunięty dopasowany, półkolisty, filcowy, czarny kapelusz bez ronda. Przy nim z lewej, nad uchem wystaje mały kwiatek o intensywnie pomarańczowych płatkach i żółtym środku. Wokół smukłej szyi ramiona spowija puszysta, miękka materia/etola, po prawej sięgająca policzka, po lewej opadająca łagodnym skosem. Jej powierzchnię barwią roztarte, pastelowe smugi różu i oranżu, przetykane żółtymi i błękitnymi łukami. Chmurną, semicką urodę modelki podkreśla ciemna tonacja. W szarobrązowy papier dyskretnie wtapiają się płynne zarysy konturów i cieni o różnych natężeniach czerni, dodając sportretowanej twarzy melancholijnego uroku. Artysta stosuje przerysowanie i lekką deformację. Skupiają uwagę nieproporcjonalnie duże, przepastne, czarne oczy i czerwień ust o wyraźnie wykrojonym łuku Amora po środku górnej wargi oraz odbijający się na dolnej wardze świetlisty refleks w odcieniach różowego oranżu. Podobne, płomienne barwy odnajdujemy w tle, które niczym złota oprawa ciemnego klejnotu, jaśnieje delikatnym oranżem, różem i żywym blaskiem intensywnej żółci. Z oblicza kobiety możemy wyczytać bogactwo wewnętrzne i siłę, napięcie intelektualne, wrażliwość, zdolność do przeżywania skomplikowanych uczuć.

Portrety Stanisława Ignacego Witkiewicza, zwłaszcza te bliższe realizmowi, kojarzą się z malowanymi pastelami obrazami Stanisława Wyspiańskiego. Nie tylko sama technika, ale także dekoracyjne tła, czasami wprost nawiązujące do roślinnych, secesyjnych motywów.

Odchodząc od malarstwa Witkacy do końca życia z powagą zajmował się filozofią i pisaniem. W 1935 roku za twórczość literacką został odznaczony Złotym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury. W 1939 po wybuchu II Wojny Światowej, nie przyjęty do wojska ze względu na wiek i zły stan zdrowia, razem z Czesławą Oknińską-Korzeniowską wyjechał do wsi Jeziory na Polesiu {obecnie Ukraina}, gdzie w obliczu niemieckiej napaści na Polskę i na wieść o wkroczeniu do niej Armii Czerwonej, po kilkunastu dniach od przybycia oboje  zażyli silną dawkę luminalu. Przeżyła jedynie Oknińska, zaś Witkacy miał zostać pochowany na tamtejszym cmentarzu. Niestety jego ciała nigdy tam nie odnaleziono. Pozostawiony przez Witkacego, jednego z „muszkieterów polskiej awangardy”, skandalistę i dziwaka, myśliciela i człowieka wrażliwego na tragiczną rzeczywistość, liczny dorobek artystyczny do dziś pozostaje inspiracją dla kolejnych pokoleń twórców i artystów. Doskonale ukazują to słowa Witolda Gąbrowicza.

„Witkacy wydawał mi się osobowością bardzo silną, przygniatającą nawet, umysłowością świetną, choć ponurą i niepokojącą, artystą o znakomitych uzdolnieniach, ale jakby dotkniętym perwersją, czy manierą, które czyniły go i w obcowaniu osobistym, i w tym co pisał, bardziej odstręczającym niż pociągającym. A jednak po latach tak to wygląda, że duch czasu coraz bardziej staje się pokrewny temu duchowi tragicznemu. Trzeba jednak przyznać, że wyprzedził czas i że czas teraz dopiero go dosięga”.

 

Małgorzata Domańska

 

Bibliografia

Malarstwo polskie. Od gotyku do współczesności – Morawińska A., Warszawa 1984

Mały słownik terminów plastycznych – Zwolińska K., Malicki Z., Warszawa 1975

Witkacy. Malarz – Jakimowicz I., Warszawa 1985

Wyznania gorszycielki – Krzywicka I., Warszawa 1998

Helena Duninówna, Ci, których znałam, Warszawa 1957

Ewa Szkudlarek, WIERNOŚĆ EPISTOLARNA WITKACEGO, dostęp 2021, artpapier.pl

http://artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=115&artykul=2614

Józef Tarnowski, Narodziny Witkacego z ducha Witkiewicza, IDEA – Studia nad strukturą i rozwojem pojęć filozoficznych XXX/1, Białystok 2018, Repozytorium UwB

https://repozytorium.uwb.edu.pl/jspui/bitstream/11320/8077/1/Idea_30_1_2...

Janusz R. Kowalczyk, Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), dostęp 2021, CULTURE.PL

https://culture.pl/pl/tworca/stanislaw-ignacy-witkiewicz-witkacy

https://www.muzeum.slupsk.pl/

https://witkacologia.eu/

http://www.witkacy.hg.pl/

 

Grantodawcy

Logotyp programu Kultura Dostępna oraz Narodowego Centrum Kultury
Wschodzący Białystok - logotyp miasta Białystok
Żubr - logotyp Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego
Logotyp Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego