Pokój artysty

Audiodeskrypcja dzieła

Fotografia: Pokój artysty

Był wrzesień 1889 roku. Obłąkany malarz Vincent Van Gogh spędza kolejny dzień w miejscu swego odosobnienia – lecznicy i szpitalu dla psychicznie chorych w Saint-Rémy-de-Provence. Udał się tam dobrowolnie godząc się ostatecznie ze swym losem. W liście do brata Theo van Gogha pisze „Jestem gotów przyjąć rolę obłąkanego, chociaż zupełnie nie mam siły na taką rolę”. Myśli, które do niedawna zdawały się być na jego usługach, dążące do wzniosłych i kreatywnych celów i pragnień zdały mu się obce, jakby coraz bardziej niezależne od niego. Czuł się coraz gorzej. W chwilach wytchnienia od choroby wracał do swego ukochanego zajęcia - malarstwa, które uznał za rodzaj terapii. Właśnie tworzy kolejne dzieło. Rozłożył farby i pędzle na swym żelaznym szpitalnym łóżku. Lekko rozedrganą ręką kreśli na płótnie szkic wnętrza jakiegoś pomieszczenia – krzesła, łóżko, niewielkie okno. Nie jest to jednak pokój, w którym obecnie się znajduje. Twarz artysty jest skupiona jednakże widać, iż pasja twórcza przynosi mu odprężenie. O czym teraz rozmyśla? Czy o rodzinnym domu w Holandii? Czy jest to miejsce, którego nie może zapomnieć? Pokój, do którego chciałby powrócić by wyrwać się z tych obłąkanych murów?

Okres pobytu Van Gogh’a w lecznicy Saint Remy był następstwem nieszczęśliwych wypadków, jakie miały miejsce w jego życiu.

Po pobycie w Paryżu w roku 1888 van Gogh przybywa na południe Francji do miejscowości Arles w Prowansji. Śródziemnomorski klimat, malownicza okolica i nowa społeczność są zupełnie odmienne od wielkomiejskiej atmosfery Paryża. Tutaj Vincent może w pełni rozwinąć swego artystycznego ducha. Kolor, światło i niezwykła zjawiskowość zaklęte w tamtejszym krajobrazie tylko czekają by przenieść je na płótno. Artysta z wrodzoną sobie pasją przystępuje do pracy. Uwiecznia miejsca swego pobytu, napotkanych ludzi i sielskie krajobrazy. Coraz śmielej operuje kolorem. Zdaje się, że jego cele i marzenia zaczynają się spełniać. Po praktyce i latach nauki w Paryżu przyszedł czas na własne studia nad sztuką i stworzenie indywidualnego stylu. Arles jawi mu się jako miejsce przeznaczenia, w którym osiądzie, będzie mógł tworzyć i założy „Pracownię Południa”, do której zapraszać będzie artystów z całej Francji. Jako siedzibę dla swego atelier wybrał tak zwany Żółty Dom stojący przy Placu Lamartine 2. „Z zewnątrz dom pomalowany jest na żółto wewnątrz ściany pokrywa wapno, a wszystko zalane jest słońcem” – pisze w jednym z listów. Stałymi mieszkańcami, gospodarzami domu oraz animatorami przedsięwzięcia mieli być sam Vincent oraz artysta Paul Gauguin – przyjaciel poznany w Paryżu. W tym celu Vincent starał się czym prędzej sprowadzić przyjaciela do Arles. Nie przewidywał, że wszystkie jego plany legną niebawem w gruzach, a wydarzenia, do których dojdzie będą początkiem końca idei atelier południa.

Gdy Paul Gauguin po wielu namowach Vincenta i jego brata Theo przyjechał do Arles szybko okazało się, że artyści nie pasują do siebie. Choć żywili do siebie wzajemny szacunek i przyjaźń fundamentalną rzeczą, która ich różniła były różnica charakterów oraz spojrzenie na sztukę. Gauguin czuł się źle w towarzystwie Vincenta, który, mimo iż oddał mu artystyczne przywództwo wykorzystywał go do realizacji własnych celów. Arles nie odpowiadało jego artystycznym dążeniom. Dlatego też w grudniu 1888 roku oświadczył przyjacielowi, że niedługo wyjeżdża. Wiadomość ta była wstrząsem dla Vincenta, który popadł w nerwicę sięgającą do stanów paranoicznych. Zaczął oskarżać Paula za niepowodzenie swych planów nazywając go mordercą – w domyśle mordercą szczęścia, nadziei i ufności. Gdy Gauguin wymykał się z domu czując się coraz bardziej osaczony przez przyjaciela, ten śledził go wietrząc ciągły podstęp. Wreszcie paranoja Vincenta sięgnęła zenitu. Pewnego dnia, gdy Paul wyszedł do miasta Vincent wziął brzytwę i pełen gniewu i rozpaczy uciął sobie prawe ucho. Wydarzenie to wywołało skandal w małym prowansalskim miasteczku. Vincent uznany za niebezpiecznego dla otoczenia szaleńca został osadzony w szpitalu w Arles. Tu zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i uświadomił sobie bolesną prawdę – jest chory. Mieszkańcy Arles przedstawili petycję, w której zebrano podpisy za pozostawieniem van Gogha w miejscu odosobnienia. Został sam ze swoimi problemami i chorobą. Od tej chwili musiał iść przez życie w osamotnieniu a towarzyszyć miała mu tylko sztuka. To ona stała się dla niego drogą życia. W niej znajdował jedyny sens swego istnienia. Jedynym przyjacielem i wsparciem dla artysty pozostanie mieszkający wraz z rodziną w Paryżu brat Theo. Wielkie plany o wspólnocie artystów zostają niezrealizowane.

Po pobycie w miejscowym szpitalu Vincent przenosi się do szpitala dla umysłowo chorych w Saint Remy położonej ok. 20 km od Arles. W początkowym okresie pobytu w lecznicy van Gogh zdaje się odnajdywać równowagę wewnętrzną. Wychodzi nawet na spacery po okolicy, które inspirują go do pracy twórczej. Artysta malował z wielkim zamiłowaniem, głównie otaczającą go przyrodę, która razem z malarstwem staje się dla niego możliwością wytchnienia od choroby. Natura, jako część kosmosu odzwierciedlała w mniemaniu artysty odwieczną siłę – życie. Kolor i specyficzny sposób nakładania farby były medium – przekaźnikiem za pomocą, którego van Gogh utrwalał te kosmiczne moce. „Dwa cyprysy”, „Zielony łan pszenicy z cyprysem”, „Łan zboża z cyprysami” czy wreszcie „Gwieździsta noc” kryją w sobie dziwną mistyczną siłę. Obrazy powstające w czasie pobytu malarza w lecznicy Saint-Paul-de-Mausole, gdy artysta jeszcze wychodził w plener, są odzwierciedleniem niezwykłej wrażliwości i umiejętności uchwycenia zjawisk natury. Styl artysty zmienił się o tyle, iż jest bardziej dojrzały i oryginalny. Powstające prace stanowią doskonałą kontynuację i swego rodzaju rozwinięcie w stosunku do pejzaży z Arles.

Pomimo pobytu artysty w lecznicy choroba ciągle dawała o sobie znać. Jeden z ataków jest silniejszy i dopada artystę w plenerze. Od tego momentu Vincent boi się wychodzić poza lecznicę. Gdy powraca do zdrowia i znów sięga po pędzel, maluje głównie kopie obrazów innych artystów lub własnych dzieł. Wśród nich jest jeden z jego najulubieńszych przedstawiający pokój z jego mieszkania w Arles. Pomysł na obraz zrodził się jeszcze w czasie pobytu w Arles. Pokój jest w istocie sypialnią artysty w mieszkaniu, które mieściło się w Żółtym domu.

Artysta dokładnie opisuje koncepcje dzieła w dwóch listach, z których pierwszy z 16 października 1888 r. wysyła do brata Theo a drugi z 17 października 1888 r. do przyjaciela Gauguina. Do obydwu listów załącza szkice, które są zarysem mającego powstać obrazu. W liście do Theo czytamy: „Tym razem będzie to po prostu moja sypialnia, tylko tu kolor ma decydować o wszystkim i nadawać, poprzez jego uproszczenie, większej wytworności przedmiotom kojarzącym się tu z odpoczynkiem lub w ogóle ze snem. Jednym słowem, patrzenie na ten obraz powinno dać umysłowi, czy raczej wyobraźni, odpoczynek. Ściany są bladofioletowe. Podłoga z czerwonych desek. Drewno łóżka i krzeseł ma kolor żółtego, świeżego masła, pościel i poduszka to bardzo jasna cytrynowa zieleń. Narzuta szkarłatna. Zielone okno. Toaletka pomarańczowa, miednica niebieska. Drzwi w kolorze bzu. I to wszystko – nic więcej – w tym pokoju ze spuszczonymi żaluzjami. Prostokątny kształt mebli raz jeszcze musi wyrażać niewzruszony odpoczynek. Portrety na ścianach, lustro i ręcznik i trochę ubrań. Będę nad tym znów pracował cały dzień, ale widzisz jak prosty to pomysł. Cienie i półcienie są stonowane; jest to namalowane w dowolnych, jednolitych kolorach, jak japońskie odbitki"

Według zamysłu artysty obraz miał kojarzyć się ze spokojem, ze snem, z odpoczynkiem. I rzeczywiście ciężko się z tym nie zgodzić. Analizując go zarówno pod względem kompozycyjnym, formalnym jak i poruszonego tematu, odnajdujemy wiele tego typu odniesień.

Obraz jest prostą symetryczną kompozycją opartą na perspektywie zbieżnej. Jeżeli z dwóch dolnych rogów obrazu, wyprowadzilibyśmy linie wyznaczające tą perspektywę to ich punkt zbiegu znajdowałby się u góry dzieła, mniej więcej w 1:4 jego wysokości. Linie te będą wyznaczały bieg bocznych ścian i ustawienie łóżka wzdłuż prawej z nich. Same przedmioty nie zostały ustawione czy też powiązane ze sobą przez artystę w jakiś określony sposób. Ich rozstawienie wskazuje raczej na uporządkowanie. Środek pokoju jest pusty. Nieliczne meble stoją dosunięte do ścian. Przy lewej krzesło, Na kołku zawieszony ręcznik. W lewym rogu w głębi toaletka i zawieszone nad nią lustro. Na drewnianej toaletce wszystkie naczynia i przybory ułożone są w nienagannym porządku. Pod prawym skrzydłem okna kolejne krzesło. Przy ścianie z prawej zasłane łóżko. Za jego wezgłowiem,, na tylnej ścianie Na wieszaku pozawieszane części garderoby i słomkowy kapelusz. Wzdłuż łóżka na prawej ścianie, zawieszone obrazy. Ma się wrażenie, że oto patrzymy na przygotowany pokój dla gościa, który ma przybyć. Brak tu nieporządku, jakiejś niechlujnie pozostawionej rzeczy, czegoś co wskazywałoby w ogóle na jakąkolwiek aktywność ludzką, a już na pewno nie na fakt, iż pokój zamieszkuje artysta. Prócz pozawieszanych na ścianach obrazów – które są zresztą wizerunkami dzieł samego van Gogha – w pokoju nie ma niczego co przywoływałoby skojarzenia z malarstwem. Żadnych pozostawionych atrybutów czy śladów w postaci porozrzucanych papierów, blejtramów czy sztalugi. Spokój i pustka to uczucie, które najszybciej przychodzi na myśl patrzącemu. Wrażenie to potęgują dodatkowo dwa puste krzesła stojące w znacznej odległości od siebie. Nasuwa się skojarzenie z dwoma innymi obrazami van Gogha: „Puste krzesło i fajka” oraz „Fotel Gauguina”, które artysta namalował, gdy dowiedział się o decyzji odjazdu przyjaciela. Symboliczna moc i znaczenie jakie van Gogh nadaje zwykłym przedmiotom są uderzające. Motyw pustego krzesła był nieustannie obecny w wyobraźni artysty. W 1877 roku, gdy miał 25 lat i mieszkał w Amsterdamie odwiedził go ojciec. Vincent zanotował wówczas: „ Po odprowadzeniu taty do pociągu wróciłem do mojego pokoju i widok krzesła, na którym tato siedział przed chwilą spowodował, że zasmuciłem się jak dziecko”. Z jednej strony puste krzesła są symbolem spokoju i wytchnienia. Z drugiej znamionują samotność, która prześladowała artystę przez całe życie i była powodem męki i niepokojów.

Ostatnim symbolem zaklętego w obrazie spokoju jest łóżko – odnoszące się do snu, wytchnienia, odpoczynku. Prosty drewniany mebel w kolorze surowego drewna zajmuje znaczną część prawej strony obrazu. Jasna pościel kontrastuje z najbardziej jaskrawym elementem, czerwoną narzutą, która przyciąga wzrok patrzącego. Obecność łóżka jednoznacznie wskazuje, iż przedstawione wnętrze jest sypialnią – miejscem odpoczynku. Jest to więc pomieszczenie najbardziej intymne, nie przeznaczone dla oka gości. Tu znajduje się także toaletka z przyborami do mycia. Jeżeli dodatkowo pokój ten był miejscem pracy artysty to uznać należy, że odkrywa on przed widzem to co prywatne i intymne. Ten gest jest jakby zaproszeniem. „Proszę, tutaj żyję” mówi do nas van Gogh. Od patrzącego zależy na ile przysiądzie na jednym z krzeseł, czy też na który obraz popatrzy.

Van Gogh namalował kilka wersji tego dzieła. Wszystkie opierają się na pierwotnej kompozycji. Artysta wprowadza niewielkie zmiany głównie odnoszące się do palety barwnej i obrazów znajdujących się na ścianach. Warto bowiem wspomnieć, iż „Pokój artysty” jest  jedynym przykładem, kiedy van Gogh cytuje na obrazie inne swoje dzieła. Van Gogh powiesił w "Żółtym domu" wiele swoich obrazów, które wówczas namalował. Jeśli chodzi o cytowane obrazy, to wszystkie wersje różnią się tu między sobą. Z rozpoznawalnych dzieł można wymienić: „Portret matki artysty”, „Portret Eugene’a Bocha”, „Skały”, „Autoportret”.

Obraz namalowany w Saint-Remy we wrześniu 1889 r. jest najbardziej dynamiczny spośród wszystkich wersji dzieła. W stosunku do obrazu z Arles jest bardziej rozedrgany i mniej wyraźny. Kolory są nieco bardziej intensywne. Spokój, który jest motywem przewodnim pierwowzoru zostaje nieco zakłócony w drugim płótnie. Niepokój wywołuje ponadto ogromne skrócenie wszystkich przedmiotów, stromo opadająca nachylająca się ku przodowi podłoga, półotwarte okno i mocno wychylone od ściany obrazy sprawiające wrażenie jakby miały zaraz z niej spaść. Choć uznaje się, iż choroba malarza nie miała bezpośredniego wpływu na jego kreację – van Gogh nigdy nie malował obrazów w stanie chorobowym, ale w okresach oddzielających ataki choroby – w dziele tym wyczuwalny jest natłok emocji.

Fakt, że van Gogh podejmuje temat swej sypialni z Arles podczas pobytu w klinice może być także uznany za przejaw nostalgii za utraconym miejscem. Jest także wyrazem samotności artysty. Wreszcie sypialnię z obrazu można uznać za przeciwstawienie do pokoju, w którym artysta został umieszczony w Saint-Remy. Jeżeli według jego słów pierwotny obraz miał być symbolem spokoju, snu i odpoczynku to dzieło powstałe w murach szpitala może być uznane za symbol tęsknoty za nimi. Sugestywne wydaje się tu być okno, którego połowy są nieco bardziej rozchylone niż w pozostałych wersjach dzieła. Okno rozświetlone światłem, za którym znajduje się wolność i świat z jego urokami, kolorami, ludźmi. Czy znajduje się tam jednak spokój?

W dniu 29 lipca 1889 roku umiera Vincent van Gogh. Obecnie są podawane dwie przyczyny jego zgonu. Pierwsza to ta przyjęta od dawna, że nękany nawrotami niezidentyfikowanej choroby, zmęczony i zniechęcony stanem, w jaki popadł decyduje się na desperacki krok – strzela sobie w brzuch na polu pszenicy. Wersję tą obalają Steven Naifeh

oraz Gregory White - autorzy książki „Van Gogh: Życie”, powołując się na relację historyka sztuki Johna Rewalda. W czasie swego pobytu w Auvers-sur-Oise, gdzie przed śmiercią przebywał Van Gogh, dotarły do niego pogłoski o tym, że malarza postrzelił z colta nastolatek imieniem Rene Secretan, mieszkający podczas wakacji w domu po sąsiedzku. Chłopak miał obsesję na punkcie Dzikiego Zachodu i uwielbiał strzelać do wiewiórek i ptaków.Kula, która trafiła Vincenta w pierś, miała być wystrzelona przypadkowo, a artysta przyjmując swą śmierć z ulgą, miał wziąć winę za ten strzał na siebie. Pistoletu nigdy nie odnaleziono. Wraz z Vincentem ginie jego nieprzenikniony geniusz, który odlatuje w daleką otchłań jak czarne ptaki z obrazu „Kruki nad polem zboża” uważane za dzieło testament, wieszczące śmierć artysty. Dysputy na temat Van Gogha nie mają końca. Dziś Vincent, który za życia sprzedał jeden swój obraz, znajduje się w gronie najbardziej znanych artystów na świecie, a jego dzieła osiągają niebagatelne ceny na rynku dzieł sztuki („Portret doktora Gacheta” został sprzedany w roku 1990 za 82,5 mld dolarów). Przez jednych uważany za obłąkanego dyletanta i artystę z przypadku przez drugich za urodzonego geniusza, który objawił światu najczystszy i najprawdziwszy rodzaj sztuki. Trzeba stwierdzić, iż styl artysty niezwykle charakterystyczny i oryginalny nie znajduje odpowiednika w twórczości innych malarzy tego okresu. Choć możemy się w nim doszukać zarówno cech impresjonizmu – świetlistość i zjawiskowość, pointylizmu – malowanie drobnymi pociągnięciami pędzla z użyciem żywych kolorów, czy cloisonizmu – obwodzenie poszczególnych elementów linią, styl ten w żadnym razie nie jest próbą naśladownictwa czy kontynuacji któregokolwiek z nich. Niezwykłą wagę przykładał malarz do faktury swych dzieł. Grubo nakładane farby - impast tworzy na obrazach van Gogha niezwykłe struktury, które można by porównać do chropowatego tynku, innym razem do koronki tkanej z koralików lub do grubo plecionej tkaniny. Kształty przedstawianych przedmiotów czy postaci zdają się ożywać na płótnach artysty, nie tylko dzięki kolorom i światłocieniowi – którego Vincent praktycznie nie stosował – ale dzięki tej niezwyklej fakturze. Dlatego też obrazy van Gogha można uznać za dzieła pełnoplastyczne, które nie tylko chce się oglądać, ale i dotykać. Patrząc na słoneczniki czujemy jednocześnie ich kształty miękkość płatków, chropowatość omszonych głów ciężkich od ziaren. Słyszymy szum wiotkich cyprysów, których gęste gałązki zdaja się zapraszać nas do siebie by zatopić się w ich zieleni.

Wiele lat po śmierci van Gogha inny malarz epoki postimpresjonizmu Camille Pissarro powiedział: „Człowiek ten musiał albo oszaleć, albo prześcignąć nas wszystkich. Nie przypuszczałem, że sprawdzą się obie hipotezy”. Nie można jednoznacznie zdefiniować malarstwa van Gogha. Ale jeśli dzieło sztuki jest odzwierciedleniem duszy artysty to śmiało możemy stwierdzić, iż dusza Vincenta van Gogha obecna jest w każdym pociągnięciu pędzla widocznym na jego obrazach.

 

Szymon Swoboda

 

Bibliografia

Juszczak Wiesław, Postimpresjoniści. Warszawa 1985

Kępiński Zdzisław, Impresjonizm, Warszawa 1986

Mittelstädt Kuno, Vincent van Gogh. W kręgu sztuki, Arkady Warszawa 1986

Walther Ingo F., Vincent van Gogh 1853-1890 Wizja i rzeczywistość, Poznań 1991

Naifeh Steven, Smith Gregory White, Van Gogh. Życie, Ożarów Mazowiecki 2017

Van Gogh został zabity - Sztuka - rp.pl

https://www.rp.pl/artykul/734820-Van-Gogh-zostal-zabity.html

 

Grantodawcy

Żubr - logotyp Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego
Logotyp Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Logotyp programu Kultura Dostępna oraz Narodowego Centrum Kultury
Wschodzący Białystok - logotyp miasta Białystok