Wnętrze pracowni

Audiodeskrypcja dzieła

Fotografia: Wnętrze pracowni, Wirtualne Muzeum Narodowe w Warszawie

Przełom wieków XIX i XX charakteryzował rozkwit sztuki. Koniec zachwytów erą przemysłową i powrót do indywidualizmu i wyższych wartości otworzył artystom nowe horyzonty. Wielu z nich porzucało duszną sztukę oficjalną na rzecz otwartych plenerów i wolności wizji. Odwzorowywanie rzeczywistości przejęła właśnie wynaleziona fotografia, a malarz mógł poświęcić się innym zagadnieniom, jak oddanie psychologicznych treści przekazu, analiza światła, ekspresja koloru i poszukiwanie nowych dróg wyrazu. Jednak ograniczenia nadal dotyczyły aktywności kobiet. Nowoczesność w tę sferę wkraczała z wielkim oporem.

Wiele szczęścia miała Olga Boznańska właściwie Olga Helena Karolina Boznańska, że w tamtych czasach rodząc się kobietą, przyszła na świat w rodzinie, która dostrzegła jej talent i umożliwiła rozwój. Urodziła się w Krakowie w 1865 roku. Jej ojciec Adam Nowina-Boznański, był inżynierem kolejowym i posiadaczem ziemskim, a matką Francuzka Eugenia Mondant, rysowniczka i dyplomowana nauczycielka francuskiego. Olga razem z trzy lata młodszą siostrą Izabelą, początkowo uczyły się w domu. Olga ćwiczyła rysunek, jej siostra grę na fortepianie.  Z czasem Olga trafiła pod skrzydła profesjonalnych nauczycieli artystów. Wspominała później, że rysowała będąc sześciolatką i już wtedy rodzice zauważyli jej talent. Gdy miała 13 lat wraz z rodziną odwiedziła Wystawę Światową w Paryżu i oświadczyła, że zostanie malarką. Ojciec i matka wspierali ją w kolejnych latach nauki dobierając nauczycieli. Niestety z racji płci nie mogła studiować na Akademii Sztuk Pięknych. Podjęła naukę na jedynie możliwych Wyższych Kursach dla Kobiet im. Adriana Baranieckiego. Choć miała wielki talent, to nie było dla niej możliwości dalszego kształcenia się w kraju. W efekcie 21-letnią Olgę rodzice zdecydowali wysłać  do Monachium, które w ich opinii było zdecydowanie lepszym miejscem dla młodej damy niż Paryż, a dodatkowo Olgą zgodził się zaopiekować Józef Brandt przyjaciel Boznańskiego, który należał do słynnej kolonii artystów polskich w Niemczech. Wyjeżdżając do Monachium Olga na zawsze opuściła Polskę. Jej ojciec finansował dalszą naukę malarstwa i do końca swego życia wysyłał pieniądze na utrzymanie córki.

Jej debiut był wczesny i został oceniony jako udany. Wystawiała obrazy po raz pierwszy w 1886 roku w Towarzystwie Sztuk Pięknych w Krakowie i odtąd stale uczestniczyła w licznych wystawach w kraju i za granicą. Zdobywała prestiżowe nagrody, ale najtrudniej było jej zadowolić środowisko krakowskie. Miała więc uraz do dusznej atmosfery grodu Kraka i konsekwentnie odmawiała powrotu. Wracała tu wprawdzie i miała też swoją pracownię, ale nigdy nie zamieszkała na stałe. Nawet wtedy, gdy Julian Fałat zaproponował jej objęcie katedry na nowym wydziale malarstwa dla kobiet w Akademii Sztuk Pięknych.

W Monachium, początkowo zafascynowana, w 1891 r. ostatecznie porzuciła tamtejszą szkołę malarstwa. Nadszedł czas na indywidualną drogę twórczą, chociaż zawsze twierdziła, że to właśnie tam nauczyła się malować. Przejęła szarą paletę, z której słynęli monachijczycy, by podkreślać naturalność światła rozproszonego w powietrzu. Przyswoiła sobie zarówno podstawy akademickiego warsztatu, jak i zainteresowanie kolorem jako podstawowym środkiem kształtowania artystycznego wyrazu. Odporna była na nowe trendy w sztuce, wprowadzane przez impresjonistów, czy kubistów. Poszła własną ścieżką. Była ambitna i nieśmiała najwięcej czasu spędzała w swej pracowni, którą traktowała jak swoje królestwo i gdzie czuła się bezpiecznie.

To był jej najlepszy czas. Z adeptki malarstwa, gorliwej studentki kopiującej w Pinakotece dzieła Velazqueza i innych mistrzów, rozkwitł piękny motyl – artystka, której dzieła nie tylko przyjmowano na międzynarodowe wystawy, ale też tam nagradzano. Otworzyła w końcu własną pracownię. Uwieczniła ją na obrazie z 1895 roku, obecnie znajdującym się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Obraz zatytułowany po prostu „W pracowni”, ma wymiary 49 cm wysokości na 75 cm szerokości. Przedstawia zbiegające się lekko z prawej i ozdobione szkicami malarskimi niebieskoszare ściany pracowni na poddaszu, oświetlone blado srebrzystym światłem, wpadającym z góry od lewej przez ukazany fragment lukarny umieszczonej w spadzistym dachu. Okno w drewnianej ramie koloru rudej ochry, ukazuje widok na dachy pobliskich kamienic na tle wąskiego paska szarawego błękitnego nieba. Sączące się przez nie równomierne światło, zatrzymuje się na oprawionym w bogato rzeźbioną, złocistą ramę dużym portrecie kobiety, stojącym lekko z prawej na podłodze w narożniku pracowni, oraz na twarzy patrzącego na nas młodzieńca zwróconego po lekkim skosie w lewo, siedzącego z przodu po prawej na fragmentarycznie ukazanym, zielonym i niskim meblu, być może kanapie. Mężczyzna po części w podobnej pozie do szkicowo sportretowanej kobiety z obrazu, ręką z lewej lekko przyciąga zgiętą nogę, drugą wspiera na jej kolanie i na udzie z prawej. Całą postawą wyraża nieśmiałość. Ubrany na czarno przyciąga wzrok czterema białymi punktami – rąbkiem mankietu koszuli, butonierką i perłową zapinką pod kołnierzem. Na ścianie przy szkicach malarskich zawieszona półka z ustawionymi na niej trzema wazonami i lustrem. Pod oknem z lewej stolik z odsuniętym, soczyście ciemnooliwkowym krzesłem, lekko przesłaniającym duży portret kobiety. Na czarnym stoliku o smukłych nóżkach, książki o niebieskich i zielonych grzbietach oraz niebieskawy wazon z białymi kwiatami. W polakierowanym drewnie odbija się światło. Nad stolikiem w pewnym nieładzie zawieszone małe obrazki, szkice.

Ukazane wnętrze przedstawia fragment pracowni Boznańskiej przy Georgenstrasse w Monachium. Mężczyzna z prawej to jeden z jej młodych admiratorów, jej siedem lat młodszy narzeczony, malarz i architekt Józef Czajkowski. Para po 9 latach ostatecznie się rozstała, gdyż Boznańska nigdy nie myślała na poważnie o małżeństwie i uznawała je za rodzaj fizycznego okrucieństwa wobec kobiety. Sam Józef tak podsumował ich rozstanie: "Jak Pani sama silny nacisk na to zawsze kładła, nie chciała Pani być kobietą wobec mnie, a tylko człowiekiem, według Pani słów dwa razy starszym ode mnie i mającym absolutnie inne ideały, sposób myślenia, życia i pojmowania wszystkiego. Nie mogło z tego nic wyjść, to było anormalne, chore i z góry skazane na zagładę [...]". Kolejną postać sportretowaną na obrazie w złoconej ramie identyfikuje się jako nieprzetrwały do dziś, portret mezzosopranistki, Marie Bremy. Rozproszone światło przenikające bardzo delikatnie zamglone, zadymione wnętrze pracowni, sprawia że pośród matowych plam barwnych tylko niektóre miejsca na obrazie są muskane światłem. Zwarta kompozycja całości wydaje się zamykać w zaledwie kilku kolorach i ich mieszankach – bieli, czerni, szarości, ceglastej czerwieni oraz odcieni niebieskiego i zieleni. Jak jednak wiemy, wszystko to pozór, bo szarości Boznańskiej, z zaklętym w nich światłem, są efektem przemyślanych poszukiwań i wielu pigmentów. Malowała szybkimi pociągnięciami szerokiego pędzla i cienką warstwą farby, wykorzystując przy tym naturalny kolor tekturowego podłoża. Nie cyzelowała szczegółów swoim zwyczajem skupiając się na grze barw w zrównoważonym układzie.

Jakże inna, prosta i wręcz surowa to pracownia w porównaniu do tych, które urządza wielu artystów. XIX wiek lubił tematykę matecznika twórców. Często był to magazyn różnych osobliwości i źródło wizji, jak choćby u Jacka Malczewskiego. Jego pracownia stanowi scenerię, w której rozgrywa się „Błędne koło” i „Melancholia” – obrazy powstałe w tym samym okresie, co obraz Boznańskiej. Stanowią całkiem inny świat. Ego twórcy wydaje się tu na pierwszym miejscu. Boznańska oddana jest „szarej” pracy.

Znana jest przede wszystkim z portretów, które malowała bardzo powoli i były one jej ukochanym tematem. Zofia Stryjeńska tak opisywała tempo jej pracy: "Malowała powoli, portret robiła wprost latami. Model się zestarzał, wyłysiał, ożenił, schudł, musiał pozować, chciał czy nie chciał, chyba że umarł". Pracownie jako temat były obecne na obrazach w różnych wersjach. Częściej występowały jako sceneria, bo najbardziej interesowała artystkę psychologia postaci. Gdy na każdego modela przeznaczała wiele sesji, to czekając na jego przyjście poświęcała czas temu, co w zasięgu oka i pędzla, traktując aktualnych gości na równi z meblami, jak stół pod oknem, czy odstawione krzesło – jeden z elementów znajdujących się w kadrze.

Olga Boznańska przetarła szlaki kobietom działającym w Polsce jako artystki profesjonalne. Wiele w nich uczyło się rysunku i malarstwa w tamtych czasach, ale tylko nieliczne zdobywały szersze wykształcenie z tej dziedziny, a tylko pojedyncze rozwijały w tym kierunku karierę zawodową ruszając na studia zagraniczne. Następna po niej była dopiero, o pokolenie młodsza, Zofia Stryjeńska, bo wówczas przeznaczeniem kobiety było zostać raczej kapłanką ogniska domowego, a w sztuce prędzej muzą niż odbiorczynią natchnienia.

Nie o płeć tu jednak chodzi, lecz o walory malarstwa, oceniane jako czysta sztuka niezależna od uwarunkowań społecznych i najważniejsze jest, że malarstwo Boznańskiej znajdowało uznanie na licznych konkursach i wystawach w Polsce i za granicą już od początku kariery. Miała wielu klientów przez długie lata i mnóstwo jej dzieł pozostaje rozproszonych należąc do prywatnych kolekcji. Czy to pracownia, czy model, Olga Boznańska była mistrzynią każdego tematu.

 

Katarzyna Kaczmarek

 

Bibliografia

„Malarstwo polskie. Symbolizm i Młoda Polska”, Irena Kossowska i Łukasz Kossowski Wydawnictwo „Arkady”, 2011

Przewodnik wystawy „Olga Boznańska (1865-1940), Ewa Bobrowska, Urszula Kozakowska-Zaucha, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2014.

„Artystki polskie” red. Agata Jakubowska – „Olga Boznańska”, Maria Poprzęcka, 2013.

Recenzja, Agnieszka Rosales Rodriguez, UW, Rocznik Historii Sztuki, tom XL, PAN 2015.

„O Oldze Boznańskiej”, Maria Rostworowska, „Zeszyty naukowo-artystyczne”, Zeszyt 7, Wydz. Malarstwa ASP w Krakowie, Kraków, 2006.

„Smutek panny Olgi”, Stanisław Primus, „Zeszyty naukowo-artystyczne”, Zeszyt 7, Wydz. Malarstwa ASP w Krakowie, Kraków, 2006.

„W pracowni” Maria Poprzęcka, „Zeszyty naukowo-artystyczne”, Zeszyt 7, Wydz. Malarstwa ASP w Krakowie, Kraków, 2006.

„Lubię jej obrazy „niedokończone””, Leszek Misiak, „Zeszyty naukowo-artystyczne”, Zeszyt 7, Wydz. Malarstwa ASP w Krakowie, Kraków, 2006.

 

Grantodawcy

Logotyp programu Kultura Dostępna oraz Narodowego Centrum Kultury
Wschodzący Białystok - logotyp miasta Białystok
Żubr - logotyp Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego
Logotyp Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego